środa, 10 września 2014

Banana last day of summer

          Cynamonowa herbata w prowansalskim pudrowo różowym kubku: jest! Ciepły bordowy sweter na chłodne jesienne wieczory: jest! Mogę pisać.
          Nie mam pojęcia czemu nie działa mi Tabulator, więc udaję kompletnego amatora informatycznego i robię akapity spacją. Tak na marginesie. Zeszłotygodniowy wpis miał być "ostatnim powiewem lata", jednakże okazał się przedostatnim. Dzisiaj już ten "ostatni ostatni". Jasnoróżowa sukienka w bananowy print (to są banany, co nie?), Roshe Run'y w palmy i żakardowo-siateczkowo-cośtam czarny sweterek. Wtorkowa stylizacja.
         (10 kliknięć w spację.) Postanowiłam, że nie chcę wychodzić na zdjęciach jak Kristen Stewart, która uśmiechnięta, zaskoczona, smutna i przerażona ma identyczny (serio! IDENTYCZNY!) wyraz twarzy, tylko będę robić miny jak z reklamy blend-a-med. Dobra, przesadziłam, po prostu będę się uśmiechać. Uwielbiam jak ludzie się uśmiechają.
         (Tap, tap, tap) Przez kilka ostatnich dni liczyłam na jakąś inspirację do napisania tekstu. Jak zawsze w takich sytuacjach... NIC. A więc dzisiaj totalna improwizacja. I oczywiście, znając moje i Dominiki (kochanej Pani Fotograf) szczęście, w dzień zdjęć AKURAT nie wzięłyśmy parasola i AKURAT zaczęło padać, a gdy od początku roku szkolnego codziennie nosiłyśmy ze sobą parasolki to AKURAT ani raz nie padało. Good luck!
         Herbata wystygła. To chyba znak, że powinnam kończyć. Łapcie zdjęcia kochani! :) (Ostatnie w hołdzie dla moich wystających łopatek.)









fot. Dominika Sawicka

dress - H&M / shoes - Nike Roshe Run, allegro.pl / cardigan - Betty Barclay
.

1 komentarz: